16 January 2013 13:59 » Published by: » Leave a comment 

Serdecznie zapraszamy do lektury obszernego wywiadu z 2/3 grupy Killed By Car z Bydgoszczy, która grała podczas bydgoskiego koncertu organizowanego z okazji 21. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Grupa chociaż wielu z Was z pewnością nie jest znana, warta uwagi – serwuje solidną dawkę dubstepu doprawionego punkowymi melodiami. Zapraszamy!

Wywiad z Killed By Car, czyli punk z domieszka dubstepu!Mateusz Kardaś: Przede wszystkim powiedzcie jak wrażenia po dzisiejszym koncercie?

Hubert: Dzisiaj było całkiem przyjemnie. Poza tym, że był mróz i scena była dosyć słabo przygotowana, bo zabrakło sprzętu, który by chociaż trochę ogrzewał, grało się bardzo fajnie. Z zimna pękła nam struna na przykład, ale wrażenia bardzo pozytywne. Pierwszy raz gramy na WOŚPie, takim dosyć ważnym i dużym koncercie. Sporo osób co roku się zjeżdża i wspiera całą akcję i to wszystko jest za darmo, ale z takim muzycznym jajem, więc jestem zadowolony.

Rudy: Z mojego punktu widzenia było troszeczkę cieplej, bo za perkusją muszę się dużo ruszać, więc ja nie narzekałem na mróz, ale pałeczki mi przymarzły do rąk. Ale to wszystko dla dzieci i starszych osób, więc cieszę się, że zagraliśmy.

M.K.: Co sądzicie o samej inicjatywie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Czy śledzicie poczynania Jurka Owsiaka i spółki? Wiem, że Hubert starał się dostać na Przystanek Woodstock jako solista, a jako zespół próbowaliście swoich sił?

Hubert: Zgadza się. Ja pomyliłem pojęcia, bo w telewizji była reklama, w której dosyć niejasno było powiedziane. Mówili tam coś w rodzaju: „Zagraj z zespołem na Przystanku Woodstock”. Więc ja zrozumiałem, że ja jako jedna osoba z zespołu mogę wkręcić swoją kapelę na Woodstock. Później się okazało, że zespół jest wystawiany przez organizatorów Przystanku i z nim trzech gitarzystów po kolei grało swoją solówkę. Zresztą i tak tego nie wygrałem więc mniejsza z tym.
A na Woodstocku byłem raz i było całkiem spoko. Wtedy akurat padł rekord publiczności i grało The Prodigy. Sam WOŚP zawsze uważałem za jedną z najbardziej pozytywnych akcji w tym smutnym jak p*** kraju….

Rudy: Ja uważam, że inicjatywa jest z jednej strony bardzo słuszna i fajnie, że nasz naród potrafi się tak zjednoczyć. Z drugiej strony smutne jest, że żeby pomóc chorym ludziom, trzeba wykładać pieniądze z własnej kieszeni, a nie robi to NFZ. Ale to już są sprawy polityczne, a my gramy muzykę.

Hubert: Poza tym jest właśnie muzyczna strona tego wszystkiego. Owsiak nigdy nie ukrywał, że jest zaangażowany w pomaganie ludziom, ale zawsze był też takim muzycznym facetem i zawsze jego marzeniem było zrobienie dużego festiwalu, pomaganie młodym zespołom itp. WOŚP i Woodstock to taka fajna symbioza tego wszystkiego.

Rudy: Ten facet zrobił jeden z większych koncertów na świecie! Bo tyle koncertów jednego dnia nie jest grane chyba nigdzie.

{youtube}1wlATiVjbso{/youtube}

M.K.: Zmieniliście swój styl. Wcześniej graliście raczej pop punk, teraz w Waszej muzyce pojawiło się sporo elektronicznych brzmień. Skąd ten pomysł? Od kogo wyszła ta inicjatywa?

Rudy: Zostaliśmy na pewno w tym trybie pop punkowym i dodaliśmy sporo elektroniki. Wyszło to od Huberta i nie ukrywajmy, że o on był inicjatorem tego przedsięwzięcia.

Hubert: Generalnie to było tak. Na basie gram wiesz…siedem, czy osiem lat i dosyć dobrze znam ten instrument. Jakiś czas temu zainteresowałem się elektroniką jako ogółem, zauważyłem, że w tej muzyce ten instrument jest bardzo istotny. Kiedy w każdym rockowym zespole bas jest jakby instrumentem wspierającym, tutaj mimo, że jest w sumie syntezator, bas bardzo często jest głównym tematem nadającym wszystkiemu jakąś dynamikę. I w pewnym momencie zacząłem myśleć jak to odtworzyć.
Wiesz, żeby wszystko nie było takie nudne trochę. Oczywiście jak gra DJ jest energia, wszyscy vixują itp…

M.K. Ale chcieliście odtworzyć tę energię na scenie…

Hubert: Dokładnie! Chcieliśmy, żeby to wszystko robić normalnie przy pomocy gitar. Gdzieś tam wyszukałem jakieś pierwsze kostki, połączyłem wszystko, zacząłem kombinować…
Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że bardziej się otworzyliśmy na elektronikę, a ja sam jej dosyć dużo słucham. Zdarzało się, że jak wracałem dosyć napier*** do domu, to miałem MP3 na shuffle (losowe odtwarzanie utworów – dop. red.) i leciał Nero, potem Rise Against, a następnie znowu jakiś electro house i znowu jakiś punk rock. Wszystko pomieszało się trochę w głowie i pomyślałem, że można by to jakoś połączyć. Pierwsze próby były dosyć żałosne, ale później szło coraz lepiej. Teraz mam więcej sprzętu: syntezatory itp. Warren też ma swoje „pianinko” – pad przy gitarze, więc mamy coraz większe możliwości.

W tej muzyce jest też element widowiskowości, którego nie ma u niektórych wykonawców. Wiesz, na drumowym koncercie jest energia, ale jak byłem kiedyś na koncercie B-Complexa , którego uwielbiam, to wszyscy vixowali, bawili się, a on latareczka na lakach i tyle…Czegoś brakowało…

Rudy: Ja nie ukrywam, że od zawsze byłem i zawsze będę fanem muzyki instrumentalnej. Chowałem się na takich klasykach jak np. AC/DC i bardzo podoba mi się to, że nikt nie stoi ze słuchawkami za konsoletą, gdzie dwie płyty winylowe mu się kręcą i on po prostu to puszcza. Nie żebym nie doceniał DJ!

Hubert: To jest sztuka! Trzeba mieć ogromny łeb, żeby robić dobrą muzykę elektroniczną, ale nie można zaprzeczyć temu, że generalnie jest ona mniej widowiskowa, niż gdy postawisz na scenie trzech, czy czterech kolesi i wszyscy skaczą itp…

Rudy: Mi się podoba właśnie to, że została u nas ta instrumentalność. Ja gram cały czas na perkusji, a nie na padach, na których robię bit, czy w ogóle zostałem bezużyteczny w zespole. Nadal gram na swoich garkach i wciąż jest to muzyka instrumentalna. Hubert robi wobble drum and basowe, czy tam dubstepowe na instrumencie, ręką i to wszystko jest wyłącznie zasługa naszych organizmów, synchronizacji kończyn itp….(śmiech)

Wiadomo jest to też zasługa komputerów i różnych programów. Nawet nasz gitarzysta z tym swoim małym „pianinkiem” jest podłączony do laptopa, co syntezuje te wszystkie dźwięki. Ale nadal instrumentalność zostaje i to jest zaje*** w tym wszystkim.

Patrząc na nasz przez różne pryzmaty podoba mi się to, że jesteśmy młodzi wiekiem, a scenicznie zaryzykowałbym słowo, że trochę doświadczeni. Teraz czuję się trochę jakbym grał w zupełnie innym zespole i to jest bardzo fajne uczucie. Gram zupełnie inną muzę z ludźmi, z którymi jestem zgrany i dobrze się znam. To taka lekka wygrana w Totka. Fajnie po prostu się czuję robiąc coś nowego. Właściwie jesteśmy innym zespołem, tylko nie zmieniliśmy nazwy. W obecnej stylistyce graliśmy teraz nasz trzeci koncert, a ludzie nas odbierają pozytywnie. Bo nie ukrywajmy wcześniej, gdy graliśmy punk rock to ludzie po prostu stali i potupywali sobie nogą. Teraz nie wiemy czego się spodziewać, a gdy widzimy jak oni stoją i otwierają oczy na to co robimy, jest to bardzo pozytywne.

Hubert: Dubstep ogólnie jest dosyć starą muzyką, wiadomo nie tak starą jak rock’n’roll, ale już tam pod koniec lat dziewięćdziesiątych kiełkowała. Południowy Londyn, Digital Mystikz….oni już grają ponad dekadę. Ale dopiero niedawno dubstep podchwycił jakby te bardziej popularne gatunki. Dziś na przykład Skrillex potrafi lecieć przykładowo u Wojewódzkiego, a jakbyś puścił ten pierwotny dubstep…to strasznie „orająca” muzyka. Teraz jest bardziej przystępny dla słuchacza, lżejszy.

Rudy: W naszej muzyce dalej jest ten element pop. Kiedyś był to pop punk, teraz jest jakby pop dubstep, który jest miły dla ucha i melodyczny.

Hubert: To się nazywa dokładnie brostep. Ten bardziej vixsiarski dubstep. I nie ukrywam, że aktualnie bardziej mi się podobają utwory właśnie brostepowe. Od typowego dubstepu jest bliżej do dubu, od dubu do reggae, a ja ani za jednym, ani za drugim nie przepadam za bardzo. Zanim brostep wybił się do mainstreamu mocno ewoluował. Posłuchaj starszych kawałków electro, a tych obecnych. To jest już zupełnie inna muzyka.

Rudy: Wszystko się miksuje. Słychać to we wszystkich kawałkach. Nawet to co leci teraz w radiu to taka typowa, muła popowa muzyczka i refren jest po prostu bardziej „brzęczący”. To jest teraz popularne, a parę lat temu tego po prostu nie było. Kiedyś była popowa piosenkarka, która śpiewała cały czas o swoim złamanym sercu i koniec. A teraz nagle wchodzi jakiś facet, który coś rapuje, a nie śpiewa i to jest normalne. Muzyka jest elektronicznie zrobiona, ale to jest miłe dla ucha słuchaczy.

Wywiad z Killed By Car, czyli punk z domieszka dubstepu!M.K.: Jaki był odbiór fanów Waszej muzyki po zmianie? Raczej straciliście, czy zyskaliście na wprowadzeniu elektroniki do brzmienia zespołu?

Rudy: Strasznie się baliśmy! Pamiętam nasz pierwszy koncert. Byliśmy totalnie przerażeni! Stwierdziliśmy, że obok tego na pewno nikt nie przejdzie obojętnie i albo ludzie dopiją szybko piwa i wyjdą, albo zostaną. No i na szczęście została ta druga opcja.

Hubert: Sami nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Bo na próbie wszystko brzmi tak, a nie inaczej. Masz swoje ustawienia i nagle przychodzisz na koncert, gdzie nie grasz na swoim sprzęcie, musisz wszystko ustawiać itp. Na naszym pierwszym koncercie ukręciłem brzmienie tak chu**, że no nie było za fajnie… Ale dwa dni temu graliśmy koncert i było bardzo dobrze!
Na początku każdego koncertu gramy cover Skrillexa i to jest takie wprowadzenie dla ludzi, bo melodyjka jest taka chwytliwa itp. i jak komuś w głowie utkwi, to z pewnością będzie gotowy na więcej. I gdy zaczęliśmy grać dwa dni temu to ludzie zaczęli robić wielkie gały co my tam robimy itp…

Rudy: Jesteśmy młodymi muzykami, artystami, czy też po prostu rzępołami i miło się robi, gdy przychodzisz wystraszony i totalnie stremowany czekasz przed koncertem, a gdy zaczynasz grać ludziom się podoba i dobrze się bawią. Wcześniej materiał mieliśmy dawno ograny i nie czuliśmy już tremy przed koncertami. Teraz weszliśmy w zupełnie inne brzmienia i byliśmy naprawdę zestresowani. Ale gdy już człowiek wyjdzie i stanie ze swoim instrumentem, zacznie grać i publika pozytywnie reaguje to nas napędza! To taka reakcja łańcuchowa. Jeśli oni się dobrze bawią to i nam od razu lepiej się gra.

Hubert: Fajnie, że ludzie są tak otwarci na różne brzmienia. Bo normalnie jak grasz organiczny dubstep, bo tak ładnie to się nazywa, to nie spodziewasz się, że podejdzie do Ciebie koleś w długich włosach i koszulce Slayera i powie, że fajne jest to co robimy. Po pierwszym koncercie tacy ludzie właśnie do nas podchodzili i mówili: „Ej to nie moja muza, ale to co zrobiliście jest super!”.

Rudy: Ja pamiętam jeden z komplementów, który może się nie nada do publikacji, ale go zacytuje: „Słuchajcie! Jesteście tak pojebani….ale mi się tak podoba..!” No i to po prostu brzmiało dla moich uszu jak jakaś melodyjka!

M.K.: Wydaje się, że publice się spodobało, tym bardziej, że zajęliście drugie miejsce w „Kubrykowym” konkursie. Opowiedzcie coś o nim. Wygraliście 800 złotych. Na co przeznaczacie kasę?

Hubert: Kupiliśmy teraz dwie duże kolumny. Jedną aktywną, drugą pasywną, żeby wszystko było dobrze i czysto słychać. A swój werdykt jury umotywowało tym, że byliśmy zespołem „najbardziej innowacyjnym i świeżym”.

Rudy: Fajnie było, bo to drugie miejsce nam pokazało, że jednak to co robimy podoba się osobom, które mają styczność ze sceną, a nie koniecznie miały styczność z tym co robimy. Bo nie oszukujmy się, że ludzie przychodzący na nasz koncert widzą coś zupełnie innego, czego nie ogląda się na YouTube, czy w telewizji, ani nie słucha w radiu. To drugie miejsce pokazało nam, że osoby, które są doświadczone muzycznie i zjadły zęby na scenie doceniają nas i utwierdza nas, że robimy coś fajnego. Fanie jest się pobawić muzyką!

Druga sprawa jest taka, że w Kubryku była bardzo duża konkurencja i w konkursie brały udział osoby, które skończyły szkoły muzyczne itp. i przegrali z nami, bo jury swoją decyzję podsumowało, że oni robią dobrą muzykę, wiedzą co robią i traktują to jako dobry zawód, który dobrze wykonują, ale takich kapel są tysiące. Naszą muzykę odebrali jako coś zupełnie nowego. Tak zresztą zostaliśmy wyczytani: „Drugie miejsce zajął zespół, który urzekł nas swoją indywidualnością, kreatywnością …”. Wiedzieliśmy, że chodzi o nas!

M.K.: Jakiś czas temu próbowaliście sił w Must Be The Music. Z tego co wiem w precastingu zostaliście bardzo dobrze odebrani. Później jednak wszystko ucichło. Co się stało?

Hubert: Po prostu nie było dalszego odzewu. Wtedy graliśmy jeszcze punkówkę i takich zespołów jak my było masakrycznie dużo. W samej Bydgoszczy było parę takich kapel, a w Polsce i na świecie jest ich pełno.

M.K.: A po zmianie swojego brzmienia planujecie gdzieś spróbować swoich sił? Jakieś przeglądy kapel, programy typu Must Be The Music itp.?

Hubert: Ten Kubryk był w sumie taką inicjatywą, która miała na celu przeglądanie nowych kapel. Ci ludzie, którzy tam grali mieli jakieś tam swoje EPki itp. ale było to jednak nastawione na zespoły, które nie miały szansy, żeby zaistnieć. Z programami nie wiem jak to będzie, zobaczymy. Szczerze mówiąc nie jestem fanem takiego rodzaju programów. Bo z jednej strony można pomyśleć, że oceniając Cię obiektywnie, jednak opinia babki, która tańczy całe życie i nagle ma oceniać zespół nie jest zbyt ważna… Z drugiej strony wtedy zespół jest rzucony od razu na głęboką wodę, a takie granie po jakichś ciemnych, śmierdzących pubach szkoli zespół. To scala kapelę i sprawia, że „twardniejesz” jako muzyk. Pominięcie pewnych etapów może sprawić, że zrobisz sobie całkiem sporą krzywdę.

Rudy: Miło by było jakbyśmy byli w całym kraju. Jednak jak pomyślę tak teoretycznie, że jesteśmy przed pierwszym koncertem, który będą oglądały miliony telewidzów….no grałbym z pełnymi gaciami…

M.K.: W takim razie może chcecie brać udział w przeglądach do festiwali takich jak np. Ursynalia?

Rudy: Będziemy starali się pokazywać na takich przeglądach i próbowali się dostać!

Hubert: Najszybciej teraz to Katar. Tam chyba zgłoszenia są do 20-tego lutego, wyślemy, zobaczymy. No ale teraz będziemy też trochę grali, bo w lutym mamy dwa koncerty, potem 1 marca, następnie juwenalia gdzieś tam po Polsce i tak dalej…

{youtube}6aUOCJE0YRo{/youtube}

M.K.: Obecnie ukazało się Wasze demko „Alien Disco”, planujecie więcej nagrań? Jakie plany ma Killed By Car na 2013 rok?

Hubert: w sumie teraz spłukujemy się całkowicie, bo wszystko co mamy przeznaczamy na nowy sprzęt. Obecnie nie stać więc nas na studio itp.

Rudy: Czekamy raczej na jakiegoś sponsora albo producenta, ale to chyba każdy robi. Może znajdzie się ktoś, kto zobaczy na nas złotóweczkę. Bo nie ukrywajmy, że tu o pieniądze chodzi i oczywiście, że każdą złotówką będziemy wielce zadowoleni. Co do koncertowania jesteśmy cały czas za i oprócz tego, że co jakiś czas wychodzimy na światło dzienne, zamykamy się w próbowni i po prostu szlifujemy, szlifujemy i jeszcze raz szlifujemy. Przestaliśmy grać muzykę na cztery, czy pięć akordów i musimy mocno pracować, żeby coś fajnego z tego wyszło. Nasz materiał jest na razie skromy i krótki, ale pracujemy nad nowym. Pomysłów, melodii i brzmień jest dużo. Trzeba po prostu zamknąć się w próbowni i z zaciśniętymi zębami ćwiczyć.

M.K.: W takim razie wielkie dzięki za rozmowę i powodzenia!

Rudy: Dziękujemy bardzo! Chciałem przy okazji pozdrowić Ozzyego – obiecałem mu to!

Hubert: Pozdrawiamy Wszystkich czytelników Life4sound i dziękujemy za rozmowę!

 

Jeszcze raz serdecznie dziękujemy za długą i bardzo sympatyczną rozmowę, a wszystkich zainteresowanych działalnością zespołu, zachęcamy do odwiedzania oficjalnego fanpage Killed By Car na Facebooku: http://www.facebook.com/killedbycar